Wspaniałe warunki narciarskie, piękna pogoda, ale przeludnione stoki
Zakwaterowanie
Ładne, eleganckie pokoje, których minusy dostrzegliśmy dopiero na miejscu. Wyglądają jak na zdjęciach w internecie. Bardzo brakowało nam lampek nocnych. Świecienie dużego światła, jak obok łóżka stało łóżeczko dziecięce a my chcieliśmy choćby coś poczytać, było bezsensowne! Po naszych prośbach wlaścicelka hotelu dała nam dwie poklejone taśmą lampki (do każdego pokoju jedną). Wyglądały, jakby pamiętały jeszcze czasy napoleońskie, ale ŚWIECIŁY! Mimo informacji zawartych w katalogu w kuchni nie było żadnej kuchenki ani nawet mikrofali. Po kolejnych skargach właścicielka przyniosła nam starą mikrofalę bardzo prostego typu, w której można było jedynie podgrzać jedzenie. Tłumaczyła się tym, że to zupełnie nowe apartamenty i nie ma w nich jeszcze zamontowanych kuchenek. Cały aneks kuchenny był bardzo marnie wyposażony (nie było nozyka do obierania, patelni, wyciskarki do czosnku, żadnej warzechy czy łyżki do mieszania dań, deski do krojenia... przychodzi mi na myśl jeszcze milion innych rzeczy, ale te wydają mi się być taką podstawą, która w kazdej kuchni być powinna). Zaskoczeniem były dla nas bardzo niewygodne łóżka, któe były chyba najtańszymi z najtańszych... Mieliśmy apartament 4-osobowy i oba łóża małżeńskie były zrobione z połączenia dwóch zwykłych łóżek. Na obu tych "łożach" były luźno położone materace, które w ciągu całech dni i nocy rozsuwały się i zjeżdżały z łóżek, bo nie było z boków żadnych barierek, które by je przytrzymywały na miejscu. Brzmi to może zabawnie, ale przez cały tydzień nic nie mieliśy z mężem z tego spania w naszym "łożu", bo każde z nas leżało dokładnie na środku "swojego" materaca. Jak tylko jedno z nas przysuwało się do drugiego, to materace zaraz się rozsuwały. W lepszym wypadku zostawały z brzegu lóżka, w gorszym lądowały na ziemii. Cholera. W ciągu dnia na naszym łóżku bawiły się też dzieci, które też były rozdrażnione tym, że materac spadał im w środku zabawy. Niby to pierdoła, ale ludziom takim jak my, którzy nie jeżdżą co tydzień na wczasy, więc chcą jak najlepiej wykorzystać ten pobyt, taka pierdoła może zepsuć wrażenia.
Wyżywienie
Własne, więc super :)
Obsługa w hotelu
Hotel zapewnia ręczniki tylko za dopłatą 10 EUR/os. na tydzień. Za dopłatą 15 EUR/os. hotel oferuje dostęp do basenu i do sauny. Basen jest bardzo ładny. Codziennie czynny jest od 10 do 20. Sauna tak samo. Mała, ale ładna. Ze względu na bardzo mało miejsca w pomieszczeniach z basenem i sauną obok znajduje się jeszcze jeden mały basenik z zimną wodą. W pomieszczeniach tych bardzo brakuje szatni, czy przynajmniej wieszaków na ubrania i ręczniki, w których goście przychodza na basen i do sauny (pomieszczenia te znajdują się poza budynkiem hotelu, trzeba przejść dworem). Przy basenie są tylko 2 leżaki, i to jest zdecydowanie za mało, dla gości, którzy lubią wieczorami przesiadywać przy basenie. Kolejnym minusem jest brak WC. Radzę przed wyjściem z pokoju skorzystać z pokojowego WC a w saunie nie pić dużo, mimo odwrotnych zaleceń :). W naglących przypadkach goście rozwiązywali problem pod prysznicem z hydromasażem, który stał między basenem a sauną. Hotel oferuje wszystkim bezpłatne bilety na miejski skibus.
Plaża
Nie ma :)
Ogólne wrażenie
Przeciętne. Moim zdaniem 4* hotel powinien mieć apartamenty wyposażone w normalne łoża małżeńskie, LAMPKI nocne a basenu i saumy bez WC tez jakoś nie mogę sobie wyobrazić. Nie jesteśmy wymagającymi klientami, ale tak jak pisałam - nie odpowiada to standardom tej ilości gwaizdek. Ale poza tym samo jeżdżenie na nartach było super, jak i zresztą chyba wszędzie w Dolomitach :)