Bardzo dobry hotel z bardzo dobrym jedzeniem. Kiepska plaża, sympatyczne, acz niesforne dzikie stworzenia. Nie raj, ale na relaksujące wakacje w sam raz.
Zakwaterowanie
Zakwaterowanie nie obyło się bez przygód (dostaliśmy zajęty pokój, potem inny z hałaśliwą klimatyzacją itd). Nie działało darmowe wifi (ze względów IT). Dlatego w ramach rekompensaty przydzielili nam lepszy pokój. Same pokoje super, naprawdę był to jeden z lepszych hotelu sieciowych, w jakich byłem. W skali europejskiej taki standard 4* w Hiszpanii albo Grecji, tak to ujmę. Codzienne sprzątanie, uzupełnianie barku, kawy do ekspresu, zmiana ręczników - wszystko w jak najlepszym porządku. Obiekt jest ogromny, dlatego my będąc po środku obiektu mieliśmy mniej więcej tyle samo do restauracji, jak i na plaże (około 1000 kroków w każdą stronę.
Wyżywienie
Jedzenie ogólnie było bardzo smaczne. W porównaniu z hotelem 4* w Dominikanie, znacznie znacznie lepsze. Ogromny wybór, oczywiście trafiały się wpadki i niewypały, ale jeśli ktoś, tak jak my, trzymał się kuchni meksykańskiej, to wątpię, by wyjechała niezadowolony. Dla turystów, który nie mogą się przestawić poza schemat pancakes i fasolka na śniadanie i frytki z nuggetsami na obiad, również było sporo do wyboru. Na szczególną uwagę zasługuje restauracja gourmet (Le Fleur) oraz meksykańska (Hacienda). Polecam również sachimi w orientalnej. Drinki w barach na wysokim poziomie, oczywiście kokosy i mango do drinków były w formie wcześniej zblendowanych musów, nie na miejscu, ale było to zmaczne a mescalita mango długo pozostanie w naszej pamięci. Szkoda, że Steak House oraz restauracja z owocami morza były zamknięte, ale rozumiem, że poza sezonem tak już jest. Co było słabe? Mi brakowało jedynie świeżo wyciskanych soków, choćby na zamówienie, ale nie było takiej możliwości. Soki były, z pulpą i pływającymi farfoclami, ok, ale były mieszane z wodą i jednak świeży sok w trakcie całego pobytu to byłoby coś miłego. Jeśli można to podciągnąć pod temat wyżywienia, to ostronosy, urocze szopowate stwory, które są w stanie zaryzykować wszystko, by ukraść gościom jedzenie z talerza. Obsługa niezawsze reagowała na te zwierzaki i bywały momenty, kiedy nikt ich nie przeganiał i po prostu niewykonalnym było zjedzenie czegokolwiek poza zamniętymi pomieszczeniami.
Obsługa w hotelu
Nie korzystamy z siłowni i takich atrakcji, więc się nie wypowiem, natomiast codzienne show w teatrze oraz silent disco były super. Show o piratach, Grease, tribute to MJ.... majstersztyk choreografii, tańca, zwinności i gracji. Podziwiam zespół, ponieważ w Polsce wygraliby w cuglach dowolne talent show i Foremniakowa zaklaskałaby się ze szczęścia, a tutaj są po prostu zespołem występującym codziennie dla gości.
Plaża
Plaża to zdecydowanie najsłabsza część hotelu. Jak nad Bałtykiem, tzw. woda kiepska, w wodzie wodorosty, które gnijąc zmieniły jej kolor na zielony, piasek taki zwykły. Chodzi o to, że plaża w Tulum jest przepiękna, piasek bialutki a woda turkusowa. Podobnie jak w Cancun i na wyspach w okół Riviery (Holbox, Contoy, nawet półwysep laguny w parku Sian Kaan. Szkoda, bo jadąc na Karaiby spodziewałem się przynajmniej takich plaż, jakie były w Dominikanie. Gdzie przecież też panują wodorosty. Poza tym na plaży były często nieposprzątane śmieci i uciąłem się w palec. Kolosy na palmach nie są ścinane, przez co istnieje duże zagrożenie, że kokos spadnie na głowę (co miało miejsce nieopodal nas). Więc jeśli ktoś szuka plaż jak z pocztówek, to albo Dominikana, albo Riviera Maya, ale nie w okolicach Playa del Carmen, bynajmniej nie tego hotelu.