Sam hotel nie był taki zły, basen był czysty, zawsze był darmowy leżak, personel też był miły. Zaskoczyły mnie recepcjonistki mówiące po czesku - więc nie było problemu z rozwiązaniem czegokolwiek w języku czeskim. Plaże są piękne i czyste - zdecydowanie polecam wycieczkę do lokalnego Castell de la Punta de n'Amer - na wzgórzu jest też restauracja i widok na obie plaże. Lokalne „safari” to zdecydowanie atrakcja dla dzieci, dla dorosłych drogie Zoo :D (19 e), z promenady kursuje autobus wahadłowy, który kursuje w poniedziałek, wtorek, środę – wejście płatne bezpośrednio w autobusie. Druga strona wyspy jest pusta i nie ma tam zbyt wiele do zobaczenia poza skałami i Es Bufador - świetne na spacer po wybrzeżu lub na rower :) Brakowało mi tam więcej restauracji czy barów, raczej spokojniejszego miejsce docelowe. Dużo rodzin z dziećmi.
Zakwaterowanie
W recepcji poinformowano nas, że nie mieszkamy w hotelu, ale w sąsiednim budynku, około 30 m od hotelu (pani w recepcji powiedziała, że ten budynek jest po remoncie, więc będziemy mieli lepszy pokój): D Inaczej wyobrażam sobie odnowiony pokój. :D Pierwszego dnia od razu nas rozgrzali - z sufitu w łazience zaczęła kapać woda, zniknęły wszystkie kosmetyczki, ręczniki, kosmetyczki, po zgłoszeniu w recepcji przyjechała sprzątaczka i konserwator (nas tam nie było), po powrocie zastaliśmy łazienkę czystą, jednak z sufitu odsunięto pokrywę, a z sufitu wystawały przewody i rury :D wtedy nikt nie przyszedł, więc dziurę zrobiliśmy sami. Cóż, to tylko hotel z maksymalnie 1 gwiazdką :D Można by tam spać. Na balkonie z widokiem na zniszczone pole do minigolfa i ruchliwą drogę (autobusy, motocykle, samochody) było dość głośno - mieszkaliśmy na drugim piętrze.
Wyżywienie
Katastrofa z jedzeniem w hotelu, nie mam pojęcia, codziennie to samo. Śniadanie 1 rodzaj szynki, jajecznica, przez cały dzień brak wyboru warzyw (niedojrzałe pomidory), tylko jogurt waniliowy (lub nawet nie potrafię opisać, jaki to był smak). Zupy (kolorowa woda), makaron boloński były na tydzień :D, kurczak w śmietanie też był na około 3 dni. Słodkie desery - codziennie to samo, dla mnie to okropne, przez ostatnie dni jedliśmy obiad gdzie indziej :D Trzeciego dnia dowiedzieliśmy się (kiedy poszedłem kupić alkohol do baru, bo wino i sangria to porażka), że mamy również napoje alkoholowe wliczone w cenę (gin, cuba libre, rum...) w arkuszu informacyjnym, który otrzymasz w recepcji, jest napisane - piwo, wino, kawa i napoje bezalkoholowe. A co do kawy, to ta z ekspresu w poliklinice jest lepsza :D :D smakowała bardziej jak czarna herbata z mlekiem, albo Melta :D też poszliśmy na kawę do lokalnej restauracji na 2e :D
Obsługa w hotelu
Co drugi wieczór mają program (DJ, muzyka na żywo...) jak w Chorwacji 30 lat temu :D
Plaża
Plaża de s'Illot jest piękna, czysta, z białym piaskiem i stopniowym wejściem do morza. Bardziej oddalona plaża de Sa Coma, znajduje się niedaleko hotelu, byliśmy tam około 2, pierwsza plaża jest znacznie ładniejsza i ma lepszy dostęp do morza
Ta recenzja została automatycznie przetłumaczona za pomocą Google Translate