Ogólne wrażenia pozytywne, głównie dzięki pogodzie i morzu.
W szczegółach: brud, smród, hałas. Tak trochę pierwsza połowa lat 90. w dużym mieście w PL.
Problemy z płatnościami kartą, mało bankomatów nawet na głównej ulicy (jeden obsługiwał tylko MasterCard, drugi chciał 1000 LEKów prowizji plus ewentualna prowizja wystawcy karty, trzeci miał niedziałający dotyk - więc należy uznać, że nie działał w ogóle). Większość sprzedawców przyjmuje płatności w EUR, ale oczywiście po bandyckich kursach. Łatwiej wymienić w kantorze, są na każdym kroku.
W części kawiarni / restauracji obsługa mówi po angielsku, w drugiej części nie mówi w żadnym języku. Nawet przy plaży czy na głównej ulicy, w drugim największym mieście Albanii, nastawionym na turystykę...
Do Albanii na 100% jeszcze wrócę, ale nie do Durres. Bardziej na południe. No i w góry.
Zakwaterowanie
Po przyjeździe pokój czysty, niestety został sprzątnięty tylko raz, piątego dnia. Obejmowało to wyrzucenie śmieci, zamiecenie i zmianę prześcieradeł (także tych do przykrywania). Wbrew opisowi nie zmieniono ręczników.
Meble OK, niezniszczone, materace wygodne. Czujnik dymu zdjęty i schowany w szafce, telefon odłączony, schowany do szuflady. Dwa z czterech odkrytych gniazdek na ścianach nie działały, rozgałęziacz przywieziony ze sobą rozwiązał problem :) Klimatyzacja działająca, pomimo tego, że cały czas na wyświetlaczu wyświetlał się jakiś błąd. Można było ją włączyć, wyłączyć, ustawić automatyczne chłodzenie albo prędkość nawiewu i temperaturę.
Na balkonie pety od sąsiadów...
Łazienka niestety w trochę gorszym stanie. Ciepła woda z elektrycznego bojlera, więc z tym nie było problemu. Bojler był wystarczająco duży, więc nawet jak przez te półtorej godziny nie było prądu, to spokojnie można było korzystać. Pęknięta deska klozetowa, słuchawka od prysznica (więc sikało na wszystkie strony). Prysznic typu walk-in, niestety podłoga źle wypoziomowana i woda z podłogi nie chciała spływać do drugiej kratki na środku łazienki. Odpływ w kabinie OK. Oświetlenie nad lustrem gorzej niż beznadziejne, golenie możliwe tylko na dotyk, dopiero po powrocie do domu okazało się, że cały tydzień niedokładnie się goliłem...
Suszarka do włosów OK.
Na ścianie TV podstawowymi kanałami informacyjnymi po angielsku / francusku. Do tego kilkanaście kanałów albańskich, w tym kilka z filmami w wersjach oryginalnych.
Internet powolny, łącze mało stabilne, ale można było korzystać. Po awarii prądu na całej ulicy internet i TV nie działały przez cały następny dzień pomimo zgłoszeń. Na każdym piętrze oddzielna sieć wifi.
Wyżywienie
Najgorszym problemem było to, że większość była kompletnie zimna lub ledwo ciepła. Przez cały tydzień na palcach jednej ręki można policzyć rzeczy, które były mocno ciepłe lub gorące :( To samo tyczyło się kawy / mięty (nie mają czarnej herbaty) - dosłownie po jednym razie były gorące. I to niezależnie od tego, czy byliśmy na początku przedziału czasowego przeznaczonego na jedzenie, w połowie czy na koniec.
Smaki turecko-bałkańskie, jak komuś to nie odpowiada, to warto przewidzieć taką możliwość. Mi jedzenie w większości smakowało, moja dziewczyna miała problem ze znalezieniem czegoś, co by jej pasowało.
Mięso często twarde, przesuszone. Rybki bardzo cieniutkie, z małą ilością mięsa.
Restauracja w podziemiu, jednego wieczoru nie było prądu i była klęska, gdyby nie moja latarka, to wszyscy jedliby kompletnie po ciemku. A tak był półmrok.
W niedzielę obsługa zrobiła dużo lokalnych dań :)
Obsługa w hotelu
Hotel sprawiał wrażenie prowadzonego przez rodzinę. Właściciel spędzał większość czasu na hotelowym tarasie z kawą / papieroskiem. Jego syn na zmianę wg mnie ze starszą córką pracowali głównie w recepcji. Oboje płynnie mówili po angielsku, nie było problemu z komunikacją. Pozostała część obsługi znała dosłownie po kilka słów po angielsku.
Winda mikroskopijna, 4 szczupłe osoby już się musiały do siebie lekko przytulać.
Tuż obok sklepu dwa sklepiki z wodą / owocami / przekąskami / jedzeniem, brak możliwości płatności kartą.
Uwaga: w hotelu również brak możliwości zapłacenia kartą!
Plaża
Syf jakich mało, smród papierosów. Bardzo głośna muzyka, lokalne folk-disco puszczane przez 'kierowników plaży' (czyli osoby pobierające opłaty za leżaki lub karteczki z hotelu, że są za darmo). Panowie nie znają żadnego innego języka poza albańskim, więc dogadać się z nimi nie można. Plaża hotelu Sun jest współdzielona z hotelem Zanzi, ostatniego dnia było nie do zniesienia i skończyło się na interwencji u managera tegoż hotelu.
Na plaży ani przy plaży nie ma śmietników, więc ludzie wyrzucają wszystkie swoje śmieci do piasku. Pety, butelki, kapsle, resztki jedzenia, torebki... A wystarczy zabrać ze sobą do hotelu / domu. Żenada. Plaże były sprzątane tylko przy luksusowych hotelach. Sun/Zanzi do nich nie należą. Ciężko było znaleźć miejsce, w którym można było stanąć bezpiecznie nieubraną stopą.
Poza tym ciągle łażą obnośni sprzedawcy owoców, butów, szmat, kosmetyków przeciskając się pomiędzy leżakami. A pasem przy morzu jeżdżą wózki z kukurydzą z grilla, smażonymi 'pączkami' czy prażoną kukurydzą. Dodatkowo przerobione ze starych dwusuwowych motorowerów kramy ze wszystkim.
Powiedzmy, że kwestia wózków rowerowych przy wodzie jest jeszcze możliwa do zaakceptowania, to przeciskanie się obnośnych sprzedawców pomiędzy leżakami to już przegięcie. Część ze sprzedawców funduje plażowiczom taką samą rąbankę muzyczną.
Zachowania rodaków na plaży komentować nie sposób... słowa na K, P itp. są niestety normą :(
Leżaki i parasole z demobilu w większości z włoskich hoteli, stan mocno średni, dużo połamanych, porozkręcanych. Ale w większości można było znaleźć jakieś w akceptowalnym stanie.
Plaża szeroka, piaszczysta (z dużą zawartością śmieci), przy ostrogach, na których są knajpy większy syf. Po jednym dniu mocnych fal pojawiło się trochę muszli, kamieni i wodorostów.
Wejście do wody piaszczyste, w wodzie płytko, żeby się zanurzyć po szyję i komfortowo popływać trzeba było iść daleko. Woda przejrzysta, można spokojnie oglądać dno i rybki. Pojedyncze meduzy. Skuterów, motorówek i rowerków wodnych jak na lekarstwo :)