Winne wino, czy niewinne!
Winne wino, czy niewinne!
Wybraliśmy Francję. No właśnie, ale który region tego dużego kraju. Paryż – za wielkie miasto, zbyt wielu ludzi i za drogo, Nord-pas-de-Calais – w tym wyborze nie pomógł popularny, także i w Polsce, film „Jeszcze dalej niż północ”, dziwnie mówią, za zimno i wieje. Lazurowe Wybrzeże – może i tak, ale po sezonie, gdzieś w październiku, gdy temperatury jeszcze przyjemne, a tłumy zdecydowanie mniejsze. Ostatecznie wybór padł na Alzację, najbardziej wysunięty na wschód region Francji. Z winy wina, bo to właśnie tamtejszy „Szlak Winny” (La Route des Vins d'Alsace) przekonał nas ostatecznie do wyboru tego kierunku. Maj wydał się idealny na odwiedzenie tego najmniejszego, a jednocześnie najbliższego Polsce regionu, który stanowi swoista bramę do odkrycia Francji. Do dyspozycji tydzień, rowery i niewygórowany budżet, wiec jedziemy...
Z dojazdem do Strasbourga, czyli stolicy regionu, nie było żadnych kłopotów. 10 godzin płynnej jazdy autostradami z Krakowa (przez Niemcy). Od granicy w Zgorzelcu 720 kilometrów. Niewielki hotel w dzielnicy Petite France, gdzie przy kolacji mogliśmy ostatecznie zaplanować nasz 5-cio dniowy pobyt. Pomogła nam w tym lampka wina na aperitif. Przekonało nas do siebie już po dziewiczym łyku, a i wyglądem pobudziło wyobraźnię, gdyż podano je w charakterystycznym kieliszku w kształcie tulipana o zielonej nóżce... ot, francuska fantazja. Tak, to był on – Gewurztraminer, tutejszy winny mocarz, gdyż to szczep z późnego zbioru, bardzo wyrazisty o bukiecie kwiatowo-owocowym i na końcu mocno korzennym. Po tych pierwszych doznaniach – bo nigdy wcześniej nie piliśmy popularnego tutaj Gewurzta – postanowiliśmy odkryć wszystkie winne tajemnice regionu, choć nigdy nie byliśmy wielkimi fanami tego trunku. Do wtedy...
Zaczęliśmy klasycznie i zgodnie z proponowaną trasą od winnic Marlenheim na północnym krańcu owego 170 kilometrowego szlaku. Samochód pozostawiliśmy w miejscowości Wangen, oddalonej o ok. 40 km od Strasbourga i położonej w północnej części masywu Wogezów (najwyższy szczyt Grand Ballon wznosi się na 1424 m.n.p.m.) Postanowiliśmy poznawać tutejsze wina po kolei: od świeżego i lekkiego Sylvanera, delikatnego Pinot Blanc, poprzez rasowego Rieslinga i kwiatowego Muscata, aż po bogate Pinot Gris, czerwone Pinot Noir i jedyne w swoim rodzaju gazowane Crémant d’Alsace. 92% wytwarzanych tutaj win to wina białe dostępne (poza Crémant) w charakterystycznych wysmukłych butelkach zwanych „alzackimi fletami”. Blisko 400 winnic było od teraz do naszej dyspozycji, podobnie jak rowery, które tylko czekały na pierwsze szusy po tutejszych szosach.
Sylvaner z Mutzig
Lekki, świeży lubiący temperaturę do 10 stopni, dal się poznać w miejscowości Mutzig nieopodal całkowicie zachowanych XIX fortów wojennych cesarza Wilhelma II, które zajmują imponującą powierzchnię 254 hektarów i robią duże wrażenie podczas kilkugodzinnego zwiedzania. Smak Sylvanera początkowo nieśmiało kwiatowy potem ze sporym dodatkiem aromatu cytrusów czy świeżo koszonej alzackiej trawy, idealnie pasował do tutejszego pstrąga i majowych krajobrazów.
Pino Blanc z Obernai
Świeży i gibki, z dojrzałym aromatem owoców, jakby potrafił przeskoczyć z sadu bezpośrednio na kwiatowa łąkę. W towarzystwie krewetek, małż i innych owoców morza najlepiej mu te zabawy pasują. To właśnie on zapewnia dobre związki Alzacji z nieco (bo ponad 500 km z każdej strony) oddalonym morzem. A u podnóża szczytu Mont Sainte-Odile, w średniowiecznym Obernai pełnym zabytkowych (nawet z XIV wieku) charakterystycznych domów z muru pruskiego (les maisons a colombage) wino to daje niezapomniane wrażenia smakowe i estetyczne zarazem.
Riesling z Barru
Wytrawny, rasowy, silnie zmineralizowany albo mocno kwiatowy. Zaprzyjaźniony mocno z tradycyjnie alzackim daniem choucroute (kapusta kiszona podawana na ciepło z zestawem tutejszych wędlin, mięsem albo trzema rodzajami ryb) albo białymi mięsami. Ten tandem nie ma sobie równych w całej okolicy – ba, być może i na całym świecie – tym bardziej, jeżeli jest to butelka z apelacją Grand Cru du Kirchberg.
Muscat z okolic zamku Haut-Koenigsbourg
Z nim to było tak, jak byśmy zrywali winne grono bezpośrednio z kiści – bardzo zrównoważony w smaku z niezwykłym aromatem owocowym. W przeciwieństwie do muskatów śródziemnomorskich jest winem wytrawnym, doskonałym na aperitif lub do lekkich potraw, szczególnie jarskich. W kwietniu kocha się na zabój w świeżych szparagach, szczególnie spożywanych pod murami posępnej XII-wiecznej warowni Haut-Koenigsbourg, w której można odnaleźć wiele śladów jej 900-letniej potęgi. Zamek ów jest najpotężniejszy z blisko 400 alzackich fortyfikacji (w rożnym stanie zachowania). Ze szczytu (ok. 750 m.n.p.m.), na którym posadowiony jest Haut-Koenigsbourg rozciąga się imponująca panorama. Z potężnych murów obronnych można podziwiać nie tylko snujący się doliną graniczny Ren, ale także wieże słynnej Katedry Notre-Dame w Strasbourgu czy na południu – pierwsze majaczące w oddali, alpejskie szczyty.
Pinot Gris z Ribeauvillé
Z pasztetami, pieczeniami i dziczyzną zawsze jest mu do twarzy. Mocne, krągle i długie rozwija się dalej w zapach runa leśnego czy lekkiego aromatu swojskiej wędzonki. I najlepiej smakuje w cieniu ruin zamku de Girsberg w malowniczej średniowiecznej miejscowości Ribeauvillé, gdzie obok bajkowej architektury znajduje się jedno z najbogatszych w zbiory prywatnych muzeów wina we Francji.
Pinot Noir z doliny Kaysersberg
Ten czerwony rodzynek wśród win alzackich świetnie współgra z czerwonymi mięsami, wędlinami i aromatycznymi serami. Mocno owocowe, raczej gustuje w relacjach z porzeczką, maliną, czereśnią i dojrzewa miesiącami w beczkach, co daje owym związkom mocną i bardziej złożoną strukturę. W piwnicach Domaine de l'Oberhof, ktorej właściciel nosi na sobie piętno przodków, (którzy zajęli się uprawa winorośli w 1526 roku), tenże mocny związek odczuwa się nad wyraz wyraźnie, a tutejszy Pinot Noir nie ma sobie równych w całej okolicy.
Crémont d’Alsace, czyli król z Wettolsheim
Tutejszy monarcha, lekko gazowany, żywy i delikatny z różnych tutejszych szczepów (głownie z Pinot Blanc, ale także z Pinot Gris, Rieslinga czy Chardonnay). Najpopularniejszy, jako aperif, ale też pasujący do kilku potraw tutejszej kuchni. Uwielbia temperaturę od 5 do 7 stopni i szczególnie wybitnie prezentuje się w posiadłości Albert Mann (21 hektarów) w Wettolsheim, która zyskała tegoroczne prestiżowe miano francuskiej „Winnicy Roku 2012”. Tutaj Crément d’Alsace składa się z Pinot Gris i Rieslinga dojrzewających na południowych stokach najwyższych wzniesień pasma Wogezow. W polaczeniu z tutejszym choucroute aux 3 poissons (3 rodzaje ryb słodkowodnych podawane na kapuście kiszonej z sosem z owoców morza) stanowi duet doskonały i do dzisiaj uznajemy go jako niedościgniona poezja smaku, aromatu i tradycji.
W kilka dni udało nam się pokonać ok. 100 km po wygodnych ścieżkach rowerowych, często odseparowanych od dróg dla samochodów. Zaliczyliśmy trasę do początku tutejszego szlaku winnego po miejscowość Wettolsheim, niedaleko Colmar zwanego „stolica win alzackich”. I choć nie przejechaliśmy całego szlaku, poznaliśmy wszystkie uprawiane tutaj od czasów rzymskich szczepy winne, które zawdzięczają swój unikatowy charakter nie tylko specyficznej pogodzie (słoneczny, ciepły i suchy klimat półkontynentalny), różnorodności geologicznej (prawdziwa mozaika minerałów), ale także położeniu na stokach Wogezów (na wysokości od 200 do 400 m.n.p.m.). I właśnie obecność gór powoduje, że region ten jest także doskonały do uprawiania innego rodzaju turystyki aktywnej. W ostatni dzień postanowiliśmy to wykorzystać. Wróciliśmy z Colmar pociągiem. Odbieraliśmy samochód wraz ze zdeponowana u gospodarza paralotnią. Korzystając z pogodowego wyżu wybraliśmy się w stronę startowisk na południu regionu. Lot na paralotni ze startowiska na rozleglej zielonej hali szczytu Treh Markstein okazał się wyjątkowo satysfakcjonujący. Warunki termiczne tego dnia były doskonale i „nosiło wszędzie”. Nas po 3 godzinach lotu zaniosło 35 kilometrów na północny-wschód od miejsca startu. Tym razem odlecieliśmy dosłownie, a nie tylko w niesłychanie bogata przestrzeń smaku tutejszych wspaniałych win i unikalnych potraw. To był dobry koniec dla naszej alzackiej wędrówki.
A wszystkiemu temu, to my byliśmy winni, a nie wino, choć czujemy się niewinni, bo to był dobry sposób na odpoczynek ze smakiem w przedłużony nieco, ciepły majowy weekend.
Tag:
Czy podobał Ci się ten artykuł?
Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.