Serfaus Fiss Ladis
W końcu tu dojechałem. Od większości znajomych słyszałem same zachwyty nad tym miejscem. Dla mnie trochę na wyrost, spojrzawszy na mapkę terenów narciarskich. Ok, tras ponad 100, jest ich w sumie 215 km, ale do wysokości 2800 m npm? Jak na Alpy to nic nadzwyczajnego… Po paru dniach szusowania muszę to przyznać znajomym – mieliście rację.
Gdy wyszedłszy z gondoli na Schonjoch stoję na platformie widokowej i z wysokości ponad 2400 m npm widzę ten bezlik tras Północnej Strony, na których narciarze wyglądają jak malutkie kropeczki, mam mały problem – czy warto w miarę szybko pokonać tutejsze nartostrady by przeskoczyć na druga stronę regionu, do Serfaus, gdzie jest ponoć najpiękniej? Szkoda mi takiego zwyczajnego zaliczania stoków, jest tu sporo miejsc, których pocztówkowy wręcz urok można smakować.
Świetne, zróżnicowane miejsce, jest ustawiony gigant z pomiarem czasu, jest czarna Adlerpiste i słynna w Alpach Kamikaze, piekielnie trudna czarna trasa z nachyleniem dochodzącym do 70 procent, jest wreszcie fantastyczna platforma widokowa przy wielkiej, szklanej, designerskiej kostce na Zwolferkopf. Z tego niemal najwyższego punktu w regionie (najwyższy bowiem to Masnerkopf – 2828 mnpm - w okolicach Serfaus) widać Alpy Bawarskie, Otztalskie po włoskiej stronie i Retyckie, po szwajcarskiej.
Północna strona jest raczej czerwona
Nie warto się śpieszyć. Dzień wcześniej przejechałem stąd z przewodnikiem na południe, do Ladis, w śnieżycy i mgle. Choć Serfaus Fiss Ladis z 250 słonecznymi dniami to ponoć najlepszy pod tym względem region w Austrii, ja w połowie stycznia trafiam na opady stulecia. Narciarze w wagonikach i w schroniskach dzielą się głownie wiadomościami które drogi w zachodnim Tyrolu akurat pozamykano, gdzie zeszły lawiny.
Ale dopiero dziś, gdy wreszcie przez chmury przedarło się słońce i świeci w plecy, a mój cień pomyka przede mną na śniegu, Północną Stroną można zachwycać się bez końca, pokonując 12 czerwonych i czarnych nartostrad z licznymi ich wariantami. Niebieskich tu nie ma, ale te środkowe na Północnej Stronie są bardzo szeroki i raczej łagodne. Podobnie jest z powrotem nartostradami do Fiss i Ladis. Eksperci zjeżdżają spod Zwolferkopf czarną Kamikaze lub Direttissimą, początkujący zaś czerwoną, ale bardzo przyjazną „siódemką”. Zjazd do Fiss i Ladis ma ponad 10 km. Jadąc do Ladis z pewnością ominą skrót czerwoną „ósemką” już na samym rozwidleniu widać, że jest on stromy. To dość długa trasa, która nie wypłaszacza się aż do samego końca.
Na Szlaku Świstaka, wprost w paszczę niedźwiedzia
Serfaus Fiss Ladis powszechnie uznawane jest za jedno z najlepszych miejsc na narty w całej Austrii. Ekskluzywna stacja, szczycąca się jednymi z najtrudniejszych tras w Alpach (wspomniana Kamikaze, ale również czarne nartostrady rozrzucone na otwartych połaciach pomiędzy szczytami Masnerkopf, Pezid i Obere Scheid w południowej części regionu) mocno promuje się jako rodzinny region narciarski. Infrastrukturę dla dzieci spotykam na każdym niemal kroku. Dolna część, pomiędzy Fiss i Ladis to prawdziwe królestwo rodzinnego narciarstwa.
Bertas Kinderland, największe w Alpach szkoleniowe przedszkole podzielono na zieloną, żółtą niebieską i czerwoną strefę, które dostosowano do poziomu umiejętności najmłodszych narciarzy. Na Szlaku Świstaka (to maskotka regionu) na nartach przejeżdżają przez jaskinię, indiańską wioskę a nawet paszczę niedźwiedzia – tak ciekawie zaaranżowano tu tunel. W razie niepogody jeżdżący rodzice mogą zostawić nawet kilkumiesięczne pociechy w przedszkolu przy Berlas Kinderland.
Dziś piękny, słoneczny dzień, a w Kinderlandzie co rusz słychać język polski. Renoma tego miejsca jest w Polsce duża, ale dość wysokie ceny i dodatkowe 200 km jazdy z Polski w porównaniu z ośrodkami porównywalnymi pod względem długości tras (Wilder Kaiser Brixental) czy ofertą dla rodzin z dziećmi (SkiJuvel) robią swoje – doskonały pod wieloma względami region narciarski nie jest w czołówce rezerwowanych miejsc na zimowe wakacje (wg statystyk Travelplanet.pl).
Mocne wrażenia nie tylko na nartach
Do drugiego dziecięcego snowparku Kinderschneealm, zlokalizowanego na wysokości ok 2000 m npm, najszybciej można dojechać gondolkami Komperdellbahn z Serfaus. Ale i z Fiss dolnymi partiami stoków poprowadzono niebieskie nartostrady, którymi można przejechać z jednego na drugi koniec regionu. Nartostrady w górnych, niezalesionych partiach są czerwone, ale niezbyt wymagające. Dla cudownych widoków warto wspiąć się tam wyciągami kanapowymi na szczyty Mittlerer Sattelkopf nad Fiss, a zwłaszcza na Plansegg nad Serfaus. Przy pierwszym zobaczymy freeride’owców krojących nartami i deskami wielkie połacie puchu. Przy drugim – tricki snowboardowców i narciarzy, szalejących w snowparkach.
Na jazdę w tej części regionu warto zarezerwować sobie więcej niż dzień, by nacieszyć oczy bajecznymi wręcz widokami. Ale nie tylko – amatorzy mocniejszych wrażeń, którym chwilowo znudzą się narty, mogą skorzystać z Fisser Flieger (to rodzaj kilkuosobowej lotni podwieszonej na linie) lub Serfauser Sauser (tyrolka), by mknąć nimi w uprzęży z prędkością ponad 80 km/h, spoglądając na nartostrady z wysokości dochodzących do 100 m.
Jedyne takie metro
Do samego Serfaus warto zajrzeć z wielu powodów – to zaciszne miasteczko, w którym obowiązuje zakaz ruchu aut dla jednodniowych gości. Wielką gratką jest przejechanie się jedynym w Europie górskim metrem. Podziemna kolejka-poduszkowiec ma nieco ponad kilometr długości i 4 stacje.
Zacisznie jest również w Fiss. Tu co prawda można poruszać się samochodami, ale po 23.00 obowiązuje zakaz ruchu. Luksusowe hotele nie krzyczą przepychem, dyskretnie wkomponowano je w architekturę alpejskiej, prowincjonalnej mieściny. Wieczorem jest cicho i spokojnie, atmosfera apres ski w żadnym wypadku nie przypomina tej hałaśliwej imprezy z modnych rozrywkowych kurortów alpejskich.
Serfaus Fiss Ladis to miejscowości, które zawiązawszy spółkę rozwijającą tereny narciarskie, umówiły się że 100 proc. zysków będzie reinwestowane w infrastrukturę. To widać na każdym kroku, leciwych kanap nie ma tu wiele, za to kolejek gondolowych aż dziewięć. Są pomalowane na różne kolory, by na pierwszy rzut oka rozróżnić do której miejscowości można nimi dotrzeć. Przy dolnych stacjach zbudowano szatnie i przebieralnie z tysiącami szafek do przechowania i wysuszenia nart, desek i butów. W Moseralmbahn, dolnej stacji w Fiss przy przebieralniach funkcjonuje świetlica z zabawkami dla młodszych i grami typu bilard czy piłkarzyki dla starszych dzieci.
Łyżwy z dowozem
Zadbano również o gości, którzy przyjeżdżają do Serfaus Fiss Ladis niekoniecznie by szaleć na stokach. Dbając o wizerunek najbardziej słonecznego regionu w Austrii na tokach wydzielono ponad 20 specjalnych stref do opalania na wielkich drewnianych leżakach. Te „Feelgood Stops” skrupulatnie zaznaczono na mapkach. Kurorty łączą nie tylko nartostrady i wyciągi, ale również trasy narciarstwa biegowego, wykorzystywane do spacerów, trasy saneczkowe (łącznie ok. 10 km) i trasy wędrowne, szlaki do pokonania na rakietach śnieżnych – to w sumie ponad 50 propozycji o różnej skali trudności.
Od poniedziałku do piątku wieczorem można pojeździć na łyżwach bądź zagrać w curling na lodowisku pod zamczyskiem w Ladis. Za 15 euro taksówka dowiezie i odwiezie nas do Fiss lub Serfaus, w cenie jest godzinna ślizgawka lub gra oraz kubek grzańca lub ponczu dla dzieci.
Tag:
Czy podobał Ci się ten artykuł?
Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.