Rzym i Watykan w 24 godziny!
Czasem żartuje, że w moich żyłach płynie włoska krew. Ilekroć się tam pojawiam czuje się jak w domu i tak też zostaję przyjęta. Kocham Włochów za temperament, miłość do ludzi i jedzenia… Może troszkę mniej za umiejętność prowadzenia auta. Do słonecznej Italii zawsze wracam z nadzieją w sercu, że po raz kolejny przydarzy się coś wyjątkowego. 4 kwietnia 2014 spełniam swoje marzenie i lądujemy w Wiecznym Mieście.
Są duże plusy takiego szybkiego wyjazdu, pora roku w której zwiedzaliśmy Rzym dała nam szansę odetchnięcia od turystów. Na swojej drodze spotykaliśmy w większości Włochów wracających lub spieszących się do pracy. Watykan poznaliśmy tylko nocą. W blasku latarni wydaje się chyba jeszcze mniejszy. Zamek świętego Anioła ma w sobie coś tajemniczego, a rzeka Tybr zachwyca swoją surowością. Na każdym rogu restauracje, które kuszą zapachami, dobrym winem i pięknym wystrojem. Po kilku wyjazdach na pytanie: "Jak wybrać dobre miejsce?" znamy już odpowiedź. Dobrą restaurację poznasz po ilości rdzennych mieszkańców oraz po tym, że w karcie nie zobaczymy turystycznych pułapek (takich jak spaghetti Bolognese, które we włoskiej kuchni po prostu nie istnieje, a niektóre restauracje tylko dostosowują się do wymagań zagranicznych turystów). Jemy więc lasagne, z deseru rezygnujemy - porcje we Włoszech nie należą do najmniejszych. Nasz wieczór kończymy pod Fontanną di Trevi, prawdopodobnie najsłynniejszą na świecie. Rzym nigdy nie zasypia, my jednak niestety musimy.
Następnego dnia kiedy my piliśmy leniwą kawę i raczyliśmy się kanapkami mieszkańcy Rzymu wpadali na podwójne espresso i po głośnym "Ciao" już ich nie było. My też ruszamy w drogę, kilkakrotnie gubiąc się w różnych, a jednocześnie tak podobnych uliczkach. Nie jest to jednak powód do obaw, bo gdybyśmy tylko mieli więcej czasu na prawdę chciałabym tam zabłądzić, odkrywa się wtedy cudowne miejsca, których daleko szukać w przewodnikach. Mogłabym w nieskończoność patrzeć na schody hiszpańskie, coloseum czy piazza Navona i znajdujących się tam ludzi. Czas do odlotu mija nieubłaganie i my też musimy powiedzieć "Ciao" przepełnieni pięknymi widokami, smakiem kawy i serdecznością ludzi.
Jeżeli jeszcze zastanawiacie się czy powinniście tam pojechać - popełniacie błąd. Na Waszym miejscu już kupowałabym bilety. 24 godziny wystarczyły bym zakochała się bez pamięci, po raz kolejny, w każdej uliczce, budynku i ludziach… Ti amo Italia!
Tag:
Czy podobał Ci się ten artykuł?
Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.