Przejdź do... | Przejdź do głównego menu

Narty w Bułgarii – Anglicy już to odkryli

Doskonale przygotowane stoki i trasy wytyczone na wysokościach, o jakich w Polsce możemy tylko pomarzyć. Ale także alpejska jakość tras, bajkowe krajobrazy i krajowe, a czasem wolnocłowe ceny w restauracjach - to sporo argumentów, by wybrać Bułgarię na „egzotyczny” wyjazd na narty.

 

Najważniejsze ośrodki to Bansko w górach Pirin - najmłodszy z najważniejszych bułgarskich ośrodków narciarskich. I jednocześnie najbardziej znany, dzięki rozgrywanym tu zawodom alpejskiego Pucharu Świata. Co prawda Borovets w górach Riła, najstarsza bułgarska stacja narciarska z blisko 130 letnia tradycją, również gościł najlepszych alpejczyków świata, ale ostatnia ich rywalizacja miała tu miejsce w 1984 roku. A Pamporovo w Rodopach właśnie zorganizowało swój pierwszy Puchar Świata w snowboardzie.

Polaków na bułgarskich stokach jeszcze jest mało, za to ci, którzy tam dotrą, szlifowanie angielskiego mają w bonusie bo dla obywateli Zjednoczonego Królestwa to jeden z ważniejszych narciarskich kierunków.

Bansko – aleja gwiazd

Bansko, w sercu gór Pirin, parku narodowego i obszaru na liście UNESCO, wymyślił w obecnej formule Marc Girardelli, legenda narciarstwa alpejskiego, dwukrotny wicemistrz olimpijski z Albertville i pięciokrotny triumfator klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Austriak, który ścigał się jako reprezentant Luksemburga, a po zakończeniu kariery dostrzegł w Bansku potencjał i zaangażował się do tego stopnia, że w 2018 stał się udziałowcem spółki, zarządzającej narciarskim kurortem. Jest twarzą resortu a każdego roku na otwarcie ściąga wielkie nazwiska: w zeszłym sezonie była to Włoszka Deborah Compagnoni, Marcus Wasmeier, tegoroczne uświetnił Michael Walchhhofer.

Swoisty pomnik za życia postawiono tu jednemu z najlepszych narciarzy wszech czasów – Włochowi Alberto Tombie. Mistrz slalomu chętnie tu zaglądał i jego imieniem nazwano czarną trasę, na której od 2009 roku rozgrywane są zawody Pucharu Świata i którą uwielbia wręcz inna narciarska legenda, Amerykanka Lindsey Vonn.

Trasa Tomby zasługuje na swoje miano – ma niecałe 2600 m długości, ponad 900 m różnicy poziomów a 200 metrów w jej górnej części przypomina ogromny halfpipe. Jest niemal do końca stromo i nawet po południu twardo, bo słabiej jeżdżący wybierają inny, łatwiejszy wariant zjazdu do Bunderishka Polyana – serca ośrodka z licznymi restauracjami, do którego z Banska dojeżdża się 6 km koleją gondolową.

75 km frajdy

To powyżej tego miejsca jeździ się na większości z 75 km nartostrad. Najwyższy punkt, do którego docieram czteroosobową kanapą, to Plato, na 2600 m npm, znajdujący się w pobliżu szczytu Todorka (2746 m npm). Przede mną ok 3 km jazdy w dół czerwonymi lub niebieskimi nartostradami po Plato, które sprawia wrażenie, że ta odkryta połać jest szersza niż dłuższa. Górski krajobraz, jaki rozpościera się przede mną sprawia, że gdyby nie napisy na drogowskazach po bułgarsku, w żaden sposób nie zgadłbym, że to nie Alpy.

Drugiego dnia mam pecha, jest mgliście i wieje wiatr, wjazd na Plato jest zamknięty. Ale położone w zalesionej części masywu nartostrady dają chyba nawet więcej frajdy z jazdy od tych na odkrytym terenie. Czerwone i niebieskie nartostrady są pełne ciekawych przełamań, logicznie skomunikowane i, co ważne, przygotowane tak, że dopiero po południu tworzą się na nich niewielkie muldy.

Najdłuższy zjazd na świecie

Zjazd do Banska na nartach jest możliwy na dwa sposoby: z Bunderishkiej Polyany trzeba wjechać do pośredniej stacji gondoli i czerwoną lub czarną nartostradą dojechać mniej więcej dwa kilometry do trasy prowadzącej do miasteczka, lub wyruszyć nią z samej polany. Stąd zjazd jest bardzo przyjazny nawet dla poczatkujących narciarzy, bo ma ok 11 km długości i tylko niecałe 700 m różnicy poziomów.

Natomiast gdyby jechać do samego dołu z Plato, mamy przed sobą 16 km i blisko 1700 m różnicy poziomów. To więcej niż na słynnej Sarenne, uważanej za jedną z najtrudniejszych tras na świecie. Tamtejszy zjazd z Pic Blanc (3330 m npm) do Alpe d’Huez ma również 16 km ale tylko niecałe 1500 m dyferencji.

W knajpach w mieście jak na wolnocłówce

Nie warto jednak zjeżdżać zbyt wcześnie. Zarówno w barach i knajpkach na Bunderishkiej Polyanie jak i tych w urokliwym kociołku Shigliarnika, przy dolnych stacjach wyciągów kanapowych apres ski rozpoczyna się w miarę wcześnie. Ceny jedzenia i napojów dla licznych narciarzy z UK – tych w bułgarskich ośrodkach jest zatrzęsienie – ale i dla nas są, rzec można, na stokach domowe a w samym Bansku, w mehanach, czyli tradycyjnych restauracjach z muzyką na żywo - wręcz wolnocłowe.

Bansko przypomina raczej austriackie, alpejskie miasteczka, z dużo liczbą hoteli (są nawet 5* Kempinsky i 4Points by Sheraton) i apartamentów oraz historycznym centrum z tradycyjną zabudową i budowlami sakralnymi. Choć działają tu liczne sklepy całodobowe, wspomnianych mehan jest kilkadziesiąt a oprócz tego puby i dyskoteki to ich funkcjonowanie jest nienachalne.

Borovec – trochę jak Francja a trochę jak Łeba

A w Borovcu, najstarszym bułgarskim kurorcie narciarskim z niemal 130-letnią tradycją – niczym w środku lata w Łebie. Rytmiczne dudnienie muzyki w barach apres ski przy dolnych stacjach wyciągów opodal hoteli, zbudowanych na francuską modłę tuż przy stokach, jest tak donośna, że na balkonie czuję się jakbym siedział tuż przy DJ-u.

Stąd aż do dolnej stacji kolei gondolowej na drugim końcu kilkusetmetrowej promenady rozciąga się specyficzny pas aktywności gospodarczej: stragany, których właściciele przenieśli się z towarem z czarnomorskich plaż, bo dominują klapki i stroje kąpielowe, kantory wymiany walut,  jest też supermarket z chińszczyzną, budki z erotic show, liczne sklepy całodobowe, wypożyczalnie i szkółki narciarskie  a przede wszystkim knajpki starające się na tysiąc sposobów zwabić klientów (najbardziej oryginalny to Szalony Byk, reklamujący się jako dzienne centrum opieki nad mężami, których żony poszły na zakupy – z zimnym piwem i gorącymi transmisjami sportowymi).

A od południa pomiędzy hotelem Riła a wyciągami pojawiają się kucyki na które chętnie wskakują najmłodsi Brytyjczycy.

Najważniejsza rodzina, zaraz po carze

W Borovcu, tuż przy ośmioosobowej kanapie jest też hotel i restauracja Popangelov. Grunt pod hotel ta rodzina dostała w dowód wdzięczności od gminy. Bo Popangelov to tu najważniejsze nazwisko zaraz po carze Ferdynandzie z niemieckiego rodu Saxe-Coburg und Gotha-Koháry.

Dzięki carowi Borovec, położony pod najwyższym szczytem całych Bałkanów, górą Musala (2926 m npm), stał się od 1896 roku wakacyjnym kurortem. Ale jego narciarski profil stworzyła rodzina Popangelov. Na przełomie lat 60. i 70. XX w. Peter Popangelov, wówczas trener bułgarskiej reprezentacji w narciarstwie alpejskim i  organizator wielu krajowych i międzynarodowych zawodów narciarskich w Bułgarii, zainicjował budowę pierwszych wyciągów i tras narciarskich w Borovcu, który miał być bułgarskim i międzynarodowym centrum turystycznym i sportowym. Dziś, z 65 km nartostrad, to druga po Bansku co do wielkości stacja narciarska w Bułgarii.

Ukoronowaniem projektu było uruchomienie w 1980 roku kolei gondolowej na masywie Yastrebets. Kolejka w niezmienionym kształcie do dziś. W kabinie w stylu vintage narciarze siedzą do siebie plecami, ale niecałe 5 km pokonuje się szybko, dojeżdżając na wysokość 2370 m mpm, w pobliże masywu Markjudik, gdzie czarną i czerwonymi nartostradami zjeżdża się z wysokości 2550 m npm.

Są one znacznie krótsze od nartostrad na masywie Yastrebets. Z górnej stacji gondoli dojeżdża się do niego malowniczą niebieską nartostradą, zaczynającą się przy skałkach, bardzo przypominających Końskie Łby na początku trasy Lolobrygida na Szrenicy w Szklarskiej Porębie. Ale to jedyna niebieska nartostrada, potem do dolnej stacji wyciągu kanapowego można dojechać jedynie czerwonymi nartostradami. Każda z nich ma ok 3 km długości.

Trasa mistrzów

Słabiej jeżdżący na nartach nie powinni wybierać tej środkowej o nazwie Popangelov. To kolejny dowód wdzięczności, tym razem syna seniora, Petara „Pepe” Papongelova, którego ojciec wytrenował tak, że Pepe na dwóch z czterech Igrzysk Olimpijskich (w 1980 i 84 r.) zajmował 6. miejsce i do stycznia 2025 był jedynym Bułgarem, który wygrał zawodu Pucharu Świata.

Od 2006 roku środkowa trasa o różnicy poziomów 650 m nosi jego imię, ale Pepe, choć ścigali się tu w 1984 roku najlepsi alpejczycy świata, nie wszedł nawet na podium. Zawody wygrał wówczas Ingemar Stenmark przed Markiem Girardellim.

Zdjęcia z czasów, gdy Borovec gościł najlepszych alpejczyków świata można obejrzeć w hallu hotelu Riła. Warto chć rzucić okiem, bo hotel znajduje się tuż przy masywie Sinyakovo. Dwa wyciągi kanapowe obsługują tu prawdziwą plątaninę niebieskich, czerwonych i czarnych tras (te ostatnie strome, ale doskonale przygotowane) a od czwartku do soboty można pojeździć tu również wieczorem.

Pamporovo: rodzinno – rozwodowe trasy

Do Pamporova w Rodopach z raptem 37 kilometrami nartostrad, czyli ciut więcej niż w Szczyrku, pojechałem bez większych oczekiwań. Moje największe– ma być doskonała pogoda, bo wieloletnie statystyki mówią, że zimą 120 dni jest słonecznie w tym wybitnie rodzinnym ośrodku…

Rodzinnym? Cztery czarne trasy są tu tak strome, że mogłyby być przyczyną wielu rozwodów – konstatuję gdy przejechałem każdą z nich. Twarde, doskonale utrzymane do popołudnia bo są północnej ekspozycji.

Wszystkie nartostrady schodzą spod ogromnej wieży na Śnieżance (1926 m npm), najwyższym szczycie Rodopów. Pogoda jest tak fantastyczna, że 160-metrową wieżę, z której zobaczę  szczyty pasma Rodopów, wzniesień sięgających północnej Grecji i Turcji, zostawiam sobie na później.

Czarne i czerwone trasy, które schodzą do Ski Center Malina, są więcej niż satysfakcjonująco wymagające, ale poczatkujący narciarza mają bardzo malowniczy, pięciokilometrowy objazd zieloną natrostradą z bajecznymi widokami na Rodopy. To jedna z kilku łatwych nartostrad, schodzących po południowej stronie Śnieżanki.

Studenetz – w weekendy jest tu gorąco

Do centrum Studenetz można zjechać łatwym objazdem i skrótem – czarną, stromą trasą Stenata. Tak czy owak – warto zwłaszcza w piąte i sobotę ok godziny 14.00, gdy DJ rozkręca tu apres ski. Stąd wiedzie również łatwa nartostrada do centrum Malina, skąd na apres ski wrócić można zabytkowym, jednoosobowym krzesełkiem, które funkcjonuje tu od pół wieku.

Pamporovo to ośrodek narciarski, ale także ośrodek klimatoterapii, który powstał kilka lat przed II wojną światową. Ma dużą i zróżnicowaną bazę hotelową (od 5* hoteli jak Orlovetz czy Perelik po apartamenty o bardzo dobrej jakości). W odróżnieniu od Banska, leżącego w Parku Narodowym, mogłoby bez większych przeszkód zwiększyć liczbę tras. Ale problemem są tu stosunki własnościowe gruntów, zagmatwane niczym na naszym Podhalu. Części właścicieli lub ich spadkobierców nie sposób odnaleźć.

Autor jest ekspertem narciarskim Travelplanet.pl

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.