Hotel jak senne marzenie
Fenek, mały pustynny lisek, przemknął przez zadbany hotelowy ogród. Ledwie świtało. Pracownicy obsługi kręcili się już po terenie, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi. Każdy zajęty był wykonywaniem swoich obowiązków. Piękny, turystyczny obiekt Nour Palace Resort Thalasso & Golf, oddalony raptem o 5 kilometrów od centrum dawnej stolicy Tunezji, Mahdii, właśnie budził się do życia. Zapowiadał się kolejny, upalny dzień...
Lisek sprytnie ominął wysoką palmę, podbiegł do jasnożółtej fasady budynku i sprytnym ruchem wdrapał się na poręcz tarasu znajdującego się na pierwszym piętrze. Nie ważąc na nic przeskoczył na szeroki parapet... Wiedziony ciekawością zajrzał do wnętrza pokoju i zastygł bez ruchu... Imponująca, pięćdziesięciometrowa suit'a, funkcjonalna do granic przyzwoitości, nawet na takim obieżyświacie jak on zrobiła wrażenie. Zdziwiony widokiem odważył się zbliżyć pyszczek do szyby...
Na szerokim, małżeńskim łóżku leżeli mama i tata. Oboje mieli bardzo jasną skórę, rzadko spotykaną u ludzi w tych stronach. Obok nich, odwrócony plecami do okna, wiercił się mały, może ośmioletni chłopiec. Wszyscy spali... Mały Mati śnił o egzotycznych wakacjach i pierwszym w swoim życiu locie samolotem. Choć trwało to nieco ponad trzy godziny chłopiec nie zdążył się nudzić. Działo się przecież tyle ciekawego: start, zapinanie pasów, posiłek... Miła stewardessa tunezyjskich linii lotniczych pozwoliła nawet przez chwilę zajrzeć do kabiny pilotów.... Potem było lądowanie na lotnisku w Monastirze, kontrola paszportowa, odbiór bagaży i godzinna jazda z Ahmedem do hotelu, z przerwą na zakup słodkich daktyli na suku w Moknine.
Nieznana kultura i miejscowe atrakcje
Matiego najbardziej zadziwili tam ludzie... Wielu ubranych było w powłóczyste galabije, mieli turbany lub chusty na głowie i wyglądali zdecydowanie inaczej niż ludzie w Polsce. Wszyscy byli jednak dla niego bardzo mili. Po przybyciu do hotelu powitano go jak małego księcia. Pani recepcjonistka założyła mu na rękę czerwoną opaskę gościa "all inclusive" i od tej pory mógł korzystać ze wszystkich przywilejów z tego wynikających. Wysoki, wąsaty animator zaprowadził go do klubu dla maluchów, gdzie z innymi dziećmi z różnych stron świata mógł spędzać czas. Plac zabaw był imponujący - piaskownice, zjeżdżalnie, poręcze do wspinaczki - przecież właśnie to dzieciaki lubią najbardziej... A najlepsze były baseny, szczególnie ten, w którym woda sięgała do kolan, w sam raz dla kogoś, kto dopiero uczy się pływać...
Po południu tata zaprowadził na nadmorską plażę i zaproponował przejażdżkę na "bananie" ciągniętym przez motorówkę. Było cudownie... Morska woda, znacznie cieplejsza niż ta znana chłopcu z Bałtyku, była czyściutka, a niewielkie fale i płytkie dno zachęcały do figlowania. Dobrze, że mama nasmarowała plecy kremem, bo słońce piekło niesamowicie. Wieczorem była kolacja, a na niej tyle dań, że Mati sam nie wiedział, co wybrać. Gdy brzuszek był już prawie pełen, kelnerzy zaczęli roznosić pyszne desery, lody i ciasta. Choć rodzice zazwyczaj nie pozwalają jeść tyle słodyczy, tym razem zrobili wyjątek. Byli tacy kochani...
Rozrywek ciąg dalszy...
Chrapiący głośno tata przekręcił się na drugi bok. Był niespokojny, dręczyły go koszmary. We śnie znów przeżywał historię, która spotkała go przed kilku dniami. Jemu Tunezja pokazała swe drugie oblicze. Jako zwolennik aktywnego spędzania czasu ucieszył się, gdy dowiedział, że zaledwie 200 metrów od hotelu jest stacja kolejowa. To dawało nadzieję na ciekawe spędzanie wolnych chwil. Okazało się, że w godzinę można dotrzeć stąd do drugiego, co do wielkości miasta Tunezji - Sousse. Tata namówił rodzinę na zwiedzanie, lecz któż mógł przypuszczać, że...
A wszystko przez miłość do piwa... Hotelowy bar oferował trunek wysokiej jakości. Gdy kelner zaproponował, głupio było odmówić. Trzeba przyznać, że w gorącym klimacie piwko smakowało wybornie, doskonale orzeźwiło przed wycieczką pociągiem. W połowie drogi między Mahdią a Sousse natura dała jednak o sobie znać i tata musiał skorzystać z toalety. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się tunezyjskie pociągi kursujące na krótkich dystansach nie posiadają takiego przybytku. Cóż, co kraj to obyczaj. Rozpaczliwa rozmowa z napotkanym konduktorem nie ulżyła przepełnionemu pęcherzowi. Na ratunek przybył dopiero kierownik pociągu. Zdecydował, że odjazd z najbliższej stacji będzie opóźniony o 4 minuty, bo tyle czasu potrzebował turysta z Polski by dobiec i wrócić z budynku miejscowej stacji. Na szczęście udało się uniknąć katastrofy, zaś radości tunezyjskich kolejarzy nie było końca.
Mama wreszcie ma urlop
Oddychająca miarowo mama śniła o wczorajszej wizycie w hotelowym SPA. Wymęczona całoroczną pracą w korporacji czekała na ten moment z utęsknieniem. Celowo wybrała z mężem ten resort, bo wiedziała, że oferuje on cały wachlarz zabiegów relaksujących i wzmacniających witalne siły organizmu. Pobyt na siłowni i w gabinecie kosmetycznym wprawiły ją w wyśmienity humor. Miała wprawdzie lekkie obawy przed wizytą u hotelowego fryzjera, lecz zupełnie niepotrzebnie. Rahim okazał się specjalistą najwyższej próby i tak uczesał włosy, że mąż był zachwycony. Taktowny pracownik hotelu był profesjonalistą w każdym calu. Nie dość, że uprzejmie podziękował za bakszysz, to udzielił jeszcze bezcennych wskazówek dotyczących zwiedzania Mahdii. Po prostu skarb, nie człowiek.
Mahdia okazała się miejscem bardzo ujmującym. Średniej wielkości miasteczko zaskoczyło liczbą meczetów i orientalnym charakterem. Szczególne wrażenie robił nadmorski cmentarz z białymi mogiłami pozbawionymi napisów - miejsce sprzyjające refleksji i zadumie. Mama nie byłaby sobą, gdyby nie chciała zrobić zakupów u miejscowych handlarzy. Szczególne jej zainteresowanie zwróciła jasnobrązowa torebka z delikatnej skóry, taka, której zazdrościłyby jej wszystkie koleżanki po powrocie do kraju. Wprawiona w sztuce negocjacji, dobiła targu ze sprzedawcą, uzyskując naprawdę przyzwoitą cenę, czym uspokoiła rozedrgane nerwy płacącego za zakupy taty. Wspólna fotka z zadowolonym ze sprzedaży Arabem była miłym dopełnieniem ciekawie spędzonego popołudnia.
Niezapomniane wrażenia z wizyty
Cała śpiąca trójka była pod wrażeniem niezwykłego uroku i egzotyki kraju, w którym dane im było spędzić wakacje. W sennych marzeniach przewijały się im sceny przejażdżek na wielbłądach, rajdów jeepami po pustyni w Douz, wizyty w amfiteatrze w El-Jem. Wspominali cudowne chwile i przemiłych ludzi spotkanych w Nour Palace Resort Thalasso & Golf, hotelu, który spełnił wszystkie ich oczekiwania. Każdy z nich miał świadomość, że to już ostatnia noc przed wyjazdem i tak naprawdę nikt nie miał ochoty się obudzić. W oddali dało się słyszeć zawodzący głos muezina. Przestraszony fenek jednym susem zeskoczył z parapetu na równo przycięty, zielony trawnik i zaczął uciekać. Po chwili widać było jedynie mały, rudy punkt znikający w oddali. Błękitne Morze Śródziemne głośnym szmerem znów zapraszało na plażę...
Czy podobał Ci się ten artykuł?
Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.