Przejdź do... | Przejdź do głównego menu

First minute – czy to się opłaca?

Konkrety? Oto one: czteroosobowa rodzina państwa Krawczyków z Wrocławia na dwutygodniowych wczasach na Rodos w sierpniu zaoszczędziła aż 5 tysięcy złotych. Jak dotąd last minute było dla nich prawdziwą okazją. Jednak tym razem dr Artur Krawczyk zdecydował się na kupienie wakacji już w styczniu. 13 tysięcy zł okazało się dobrą inwestycją, bo sprawdziwszy ceny na tydzień przed wylotem okazało się, że za wakacje w tym samym hotelu musiałby zapłacić aż 18 tys. zł.

A jeszcze rok wcześniej taka sytuacja była rzadkością. Ktoś, kto rezerwował wakacje na ostatnią chwilę mógł spodziewać się, że trafi mu się wyjątkowo korzystna cenowo okazja, ale regułą były ceny bardzo zbliżone do tych z first minute. Dlatego wakacje letnie w 2016 roku rezerwowało znacznie więcej łowców last minute niż turystów, którzy chcieli mieć ten temat załatwiony odpowiednio wcześnie – jesienią, a najpóźniej na początku wiosny.

Na widmo plajty – Turystyczny Fundusz Gwarancyjny

Ze statystyk Travelplanet.pl wynika, że wakacje w 2016 roku w formie last minute w biurach podróży kupiło blisko 40 proc turystów, zaś first minute – 25 proc. W wypadku tych ostatnich to był i tak duży postęp. Jeszcze dekadę wcześniej takie rezerwacje stanowiły ok. 15 proc.

Ale sytuacja uległa diametralnej zmianie w tym roku. Według raportu Polskiej Izby Turystyki letnie wakacje na więcej niż dwa miesiące przed wylotem kupił niemal co trzeci polski turysta (31 proc.) Z kolei odsetek łowców okazji nieznacznie spadł. Co takiego diametralnie zmieniło podejście klientów biur podróży? Eksperci z branży turystycznej nie mają wątpliwości – za taką zmianą kryje się powstanie Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. TFG to przełamanie psychologicznej obawy, że pieniądze zainwestowane na kilka miesięcy przed wakacjami mogą przepaść z powodu upadłości organizatora wypoczynku. Turyści uwierzyli, że Fundusz rozwiązuje ten problem i wyjątkowo wcześnie zaczęli kupować letnie wakacje.

Last minute? To się coraz mniej opłaca

Państwo Krawczykowie z Wrocławia to niejedyna rodzina, która „zarobiła” na decyzji, by wakacje zarezerwować z dużym wyprzedzeniem. Wyjątkowo wczesne finalizowanie transakcji spowodowało, że oferta last minute na najbardziej popularnych kierunkach była wyjątkowo skąpa i mało atrakcyjna cenowo, z wyjątkiem Egiptu i Turcji, które z tego powodu wróciły do łask turystów.


Bardzo prawdopodobne, że tak samo będzie w nadchodzącym sezonie letnim. Turyści ruszą do biur podróży po wakacje letnie już jesienią i zimą, bo tego lata przekonali się wyjątkowo dobitnie, że kupując na ostatnią chwilę mamy znacznie mniejszy wybór ofert i często są one po prostu droższe niż wakacje first minute.

TFG eliminuje ryzyko utraty pieniędzy, wpłaconych często na kilka miesięcy przed wylotem, ale to niejedyna ochrona turystycznej inwestycji. Dodatkowo niektóre biura wprowadzają jeszcze inne rozwiązanie: jeśli oferta last minute na wykupione wcześnie wakacje okazałaby się tańsza, turysta otrzyma zwrot takiej swoistej „nadpłaty”.

Dlatego wakacje all inclusive w szczycie letniego sezonu w czterogwiazdkowym hotelu w Maroko, Tunezji, Egipcie, Turcji czy Bułgarii, które obecnie można kupić za ok 1600 – 1800 zł lub urlop w tym czasie i tym standardzie w Grecji, na Cyprze lub Albanii za 2000 – 2200 zł mogą być przed samym wyjazdem już tylko tańsze.

First Minute, czyli cały katalog do dyspozycji

Pan Artur z trudem znalazł pod koniec lipca ofertę identyczną do tej, którą kupił w styczniu. Ale to był pięciogwiazdkowy hotel z wyżywieniem all inclusive, na który decydowało się minionego lata tylko kilkanaście procent klientów biur podróży Wielu turystów, którzy upatrzyli sobie konkretne miejsca na wakacje w najchętniej kupowanym standardzie: hotel 3 -4* (ok. 80 proc. turystów, według raportu Polskiej Izby Turystyki Zagraniczne Wakacje Polaków 2017) z wyżywieniem All Inclusive (73 proc. turystów*) musieli zadowolić się wakacjami „zastępczymi”.

Rezerwacje First Minute to bowiem wybór z oferty katalogowej: nie tylko miejscowości, ale również konkretnego hotelu, położonego bezpośrednio przy plaży, dedykowanego rodzinom z dziećmi lub imprezowiczom, oferującego np. polskie animacje, zjeżdżalnie wodne, wypożyczalnie sprzętu sportowego, blisko spotów dla miłośników nurkowania czy windsurfingu itp.

Tymczasem oferta last minute to łapanie okazji w postaci niesprzedanych jeszcze ofert. A tych naprawdę świetnych cenowo z roku na rok jest mniej. Zaś w przyszłym sezonie, według przewidywań ekspertów z branży turystycznej, last minute może być jeszcze bardziej rozczarowujące niż minionego lata.

Jeśli chcemy jechać w konkretne miejsce z paczką przyjaciół a nawet rodzinnie, w czwórkę, z dwójką dzieci, możemy mieć duże problemy ze znalezieniem ofert w najbardziej popularnych krajach a zwłaszcza w najbardziej popularnym standardzie. W minionym sezonie właśnie z takiego powodu świetnie sprzedawał się Egipt czy Turcja, które we wczesnych rezerwacjach wcale nie były faworytem turystów.

Im więc bardziej sprecyzowane plany na wakacje, tym wcześniej warto je zarezerwować. „Marzyłem o Chorwacji, ale zabrakło fajnych ofert” – to, przyznacie, mało przyjemne wspomnienia z wakacji.

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.

Czy podobał Ci się ten artykuł?

Możesz ten artykuł udostępnić znajomym.